czwartek, 7 kwietnia 2011

Hej

3 kwietnia 2011 - ta data zapadnie nam na długo w pamięci. Tego dnia rozpoczęliśmy kolejny, piąty już sezon naszego niedoścignionego teamu. Ale po kolei:

Wyjazd zaplanowaliśmy już na początku tygodnia. Prognoza zmieniała się niestety na naszą niekorzyść. Postanowiliśmy czekać z decyzją do piątku. W piątek wszystkie serwisy pokazywały zgodnie to samo: niedziela - 15-20 knotków zawiewających z nad czarnego lądu :). Yeah Baby!!! Zaczęło się !!! Ja z Chlaściorkiem wyruszyliśmy w sobotę wieczorem. Standardowo nocleg w zaprzyjaźnionej kwaterce. Rano dojechali Boguś,Tomek i nasz nowy kolega Maciek. Dzięki tym dwum ostatnim macie możliwość podziwiania naszych postępów, które udokumentowane znajdziecie w galerii.

Krótko: woda miała około 10 stopni, wiatr równy i ciepły (oczywiście jak na te porę roku), progres - mimo długiej zimowej przerwy zaskoczył nas wszystkich:

Aro skacze coraz wyżej i co najważniejsze odpływa już za każdym razem,

Boguś opatentował nowy oldschool trick tzw.: "frog jump" :)

Maciek - to jego pierwsze wspólne z nami pływanie. Powiem tak: Maciek nie odstaje :).

Tomek- jako że zawartość alkoholu w jego krwi nie pozwoliła mu na kite'a, Łango zajął się fotografią (wielkie "THX" w imieniu pływających)

Ja natomiast pochwalę się nieskromnie udanym Backroll Kiteloop'em :P.

Pod koniec sesji postanowiliśmy walnąć pierwszego kitetripa na drugą stronę zatoki. Tu kolejne zaskoczenie: Aro z racji braku swojego GK 12 musiał posiłkować się moim SB 8 i o dziwo, mimo dodatkowego (skrupulatnie gromadzonego przez zimę) balastu dawał radę jak ta lala :)))) Cóż to znaczy technika i zdobyty warsztat... co nie Chlaścior? :)))

Oby cały sezon wyglądał tak jak ostatnia niedziela :).


Bisu