poniedziałek, 17 października 2011

Tarifa - 01.10

Dzień rozpoczynamy spokojnie, bez ciśnienia. W planach mamy wycieczkę do Tanger(Afrka). Zaopatrujemy się w bilety Tarifa-Tanger i po ok 30min jesteśmy już po drugiej stronie. Na miejscu czekał już na nas przewodnik. Krótka przejażdżka po okolicach. Pierwszy przystanek i pierwsze spotkanie z biednymi wielbłądami, katowanymi na parkingu samochodowym, brrrr okropność. Dodatkowo biedne garby musiały unieść wielkich i grubych turistas'ów, przerwałem robienie zdjęć. Kolejny przystanek to lokalne centrum, ale chyba wielkiego targowiska. Oczywiscie na miejscu wita nas sztab lokalnych handlarzy. Przewodnik ciąga nas po mniej lub bardziej ciekawych zakamarkach.Trafiamy na taniec węża. Widowisko nie powala. Artysta po mimo szczerych intencji nie mógł zapanować nad wężem. Jeden gość stukał w bębenki drugi klepał biednego płaza po głowie. Widowisko jakoś się im nie kleiło. Ale po procederze ludzie rzucali moneciaki do tamburinka:). Otoczeni przez dziką hordę lokalnych handlarzy, ruszamy na prezentację dywanów. Niestety nie mieli latającego a poza tym wydaje mi się, że w naszym kraju dywany wyszły z mody w latach 80tych. Generalnie prezentacja może i ciekawa, nie mniej nasza ekipka nie wykazała większego entuzjazmu. Niestety któryś z turystów postanowił coś zakupić, dzięki czemu cała wycieczka była skazana na żmudne oczekiwanie i wciąż nas nękających lokalesów, którzy dziwnym trafem znali trasy wycieczek (Link do gostka z fuck'erem). W końcu trafiamy do restauracji gdzie serwowali całkiem przyzwoite jedzenie przy miłym towarzystwie afrykańskich muzyków. Po smacznym obiedzie, rzut oka na piękne krajobrazy marokańskiego wybrzeża. Miło było spojrzeć na brzegi Hiszpanii od strony Afryki. Wskakujemy na prom i rura do Tarify. Niestety pogoda się zmieniła i cieśnina nam się troszkę zafalowała. Czego z resztą bardzo się obwiałem. Nie wiedzieć czemu ale siadłem sobie przodem do pokładowego światka. Po ok 5min. rejsu zaczęło się... Pokładowa obsługa lewdo co nadążała z wymiana torebek. Z mojej perspektywy wyglądało to niefajnie: od frontu bee..., na 9tej i 3ciej ostre spawanko, za mną leżący ludzie na pokładzie(ponoć pomaga). W 25tej minucie ledwo wytrzymywałem, kawały Daniela zdecydowanie mi nie służyły. Ale dzielnie dotrwałem do momentu cumowania:)


Wieje...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz