Do odlotu została jakaś godzinka, Kraków wita nas porannym traffic'iem. Z lekkim stresikiem, klucząc po miejskich uliczkach i ostro naginając przepisy uffff...(w zasadzie dzięki Danielowi) docieramy na krakowskie lotnisko. Na parkingu, witają nas lekko wk... , ale radośnie:) Jola i Lango. Po kilku godzinach dolatujemy do Malagi. Lango organizuje Zafire, autko kapitalnie sprawdza się mieszcząc 5 osób oraz sprzęt. A7'mką zmierzamy do Tarify, po drodze decydujemy się na pierwszy posiłek. Andaluzyjskie szamanko okazuje się być kapitalnym i ogólnie docenionym przez uczestników. Powitani intensywnym Levante docieramy do Tarify. Klepiemy metę - w samym centrum i ciśniemy na lokalny rekonesans. Samo rozłożenie spotów wydaje się być znajomym:) natomiast krajobraz i siły natury to już inna bajka. Troszkę zmęczeni, ale pełni nadziei i nie mogąc się doczekać jutra:) wracamy na kwaterkę. Wieje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz