środa, 19 października 2011

Tarifa - 02.10

Paskudna ale skuteczna kompozycja, wykonana na marokańskich bongosach czule budzi towarzystwo. Tradycyjnie już planujemy dzień w Valdevaqueros. Wybór pada na znane już nam Palamones. Po drodze niestety troszkę psuje się nam pogoda. Zatoka wita nas zalatującym odorkiem wydobywającym się z licznych tankowców, brakiem słońca, pochmurną deprechą, słabym wiaterkiem. Dało się zauważyć ogólne zniechęcenie. Nie odpuszczamy, wchodzimy na 12 i 9. Na wodzie okazało się, że nie jest tak źle. Odczucia całkiem przyzwoite. Wiało w miarę równo jak na Levante i z powodzeniem dało się doszlifowywać skoki:). U wszystkich widać już progres i ogólne opływanie na zafalowanym akwenie. Po kilku godzinach zabawy postanawiamy zwinąć szmatki i jeszcze zahaczyć o Los Canos De Meca. Na miejscu piękne słoneczko Levante na 7mkę. Pływa głownie Daniel ja zaliczyłem krótką sesyjkę. Lango całkiem zapomniał o kite'cie. Dziewczę, ciepełko i słonko rozleniwia:). Na wodzie sporo kite'ów. W tym kilku profów na wave i freestyle. Aż miło było popatrzeć. Po powrocie oczywiście patrolujemy nocny żywot w Tarifie. Osiadamy w naszej ulubionej dzielnicy "Amsterdam". Ku naszemu zdziwieniu jest trochę osób z kraju. Nawet udało się zagaić i poznać ekipę ze Szczecina. Wymieniamy doświadczenia, bawimy się kończąc kolejny udany dzień.

Wieje...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz